Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi chrisEM z miasteczka Skierniewice. Mam przejechane 7831.01 kilometrów w tym 2718.94 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy chrisEM.bikestats.pl
  • DST 56.00km
  • Czas 01:37
  • VAVG 34.64km/h
  • VMAX 49.41km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 183 (104%)
  • HRavg 166 ( 94%)
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt ZANNATA by Chaos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosomania ŻTC - ETAP X - oczami trzepaka

Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 07.07.2013 | Komentarze 0

Towarzycho z ŻTCorganizuje w okolicach Skierniewic rywalizację towarzyską na szosie. Dwie pętle po 26km +4. Na trasie kilka sztajfek. Teren lekko pofalowany. Poza ludźmi związanymi z kolarstwem startuje też kilku trzepaków. Np ja. Wystartowałem 2 raz. Poprzednio większą część trasy ciągnąłem się na czyimś kole.
Tym bardziej tym razem nie widziałem się w tej rywalizacji. Dużo większy wiatr i temp. Już to mogło mnie wykluczyć po pierwszej pętli, a jeszcze czułem trudy wczorajszego spływu kajakowego.
Stawiamy się z Thelim na starcie. Razem z nami jeszcze jeden gość ze Skierniewic. Tuż przed startem dobija Exar i dworuje sobie a to z moich butów, a to ze szczeciny na nogach. Takie tam standardowe uprzejmości rowerowe :)
I mu tu tak śmichy, a peleton ruszył.

Obstawiamy tyły


Tym razem jak lokomotywa. Powoli, ospale. Do pierwszego zakrętu. Za zakrętem pierwszy mały podjazd i peleton podzielony na 3. Theli miał nie cisnąć, ale widzę, że załapał się do pierwszej grupy. Staram się utrzymać w 2, ale za pierwszym pagórkiem, jest drugi, znacznie dłuższy. Puls szaleje. Wiem, że jak odpuszczę to potem sam nie dogonię. Za duży wiatr. Więc cisnę. Uff. terez już chwilę z góry. Jadę w grupie. Widzę że Theli zgubił swoją i jedzie sam. Dociskam i jadę ... na czele swoje grupy. Doganiam Thelego i ciśniemy. Grupka się trzyma. Zmieniamy się z Thelim raz i drugi i ... dospawaliśmy do pierwszej grupy. No jest progres! Niestety przed nami jest Józefatów. A tam 2 hopki a potem długi podjazd. Taki podjazd prawdy. Tam pierwsza grupa nam ucieka. I już jej nie dogonimy. Teraz to trzeba się utrzymać w drugiej. Okazuje się, że nie jest to takie trudne, bo poza może 2 kolesiami to nikt nie kwapi się by dać zmianę.

Bywało i tak ;)


Jeden młody się wyrywał, ale jak jak dał zmianę to szybko odpuszczał i tempo spadało do 26km/h. Chcąc nie chcąc cisnęliśmy z Radziem na zmiany. Czasami jeszcze triathlonista z Rawy wyskoczył i poprawił tempo jazdy.
A jak już prędkość kompletnie siadała to jeszcze ktoś. Reszta cierpliwie z tyłu, lekuchno sobie jechała. Uciec się nie dało. Za słabi jesteśmy.
I tak dojechaliśmy do ostatniej prostej, która pięła się długim podjazdem. I oczywiście, jak to trzepaki, daliśmy się objechać na ostatnich metrach tym co się czaili z tyłu.



Próbowaliśmy jeszcze jakoś docisnąć, ale ja zrobiłem karpia, poczułem ołów w nogach i tyle. (mój gps wykazał 42km/h przed metą, a Radzia watomierz oszalał i podał mu wynik w grubych setkach :) )
Jeszcze na ostatnim metrze, jeden przyczajony śmignął mnie o pół koła.
Nie zauważyłem typa wcześniej.

karpiu na mecie


Ale ogólnie fajnie się jechało. Bomby nie było. Minimum zrobione. Czas poprawiony. Można sobie podziękować. ( Chociaż do chłopaków z szosy to nam sporo brakuje. )



panie kierowniku, ja naprawdę byłem przed nim!


Kategoria Imprezy


  • DST 27.30km
  • Czas 01:05
  • VAVG 25.20km/h
  • Sprzęt ZANNATA by Chaos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosomania ŻTC - dojazd i rozjazd

Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 07.07.2013 | Komentarze 0

Ustawiłem się z Thelimna Szosomanię organizowaną przez ŻTC. Sądziłem, że podjedzie jak zwykle wozem i nie trzeba się będzie męczyć przynajmniej na start.
No ale się przeliczyłem i wyszła mała rozgrzewka podczas której udało mi się zmęczyć. :)
No a skoro się przyjechało na 2 kołach to i na 2 trzeba wrócić.
Po ściganku miał być lajtowy rozjazd, ale mam wrażenie, że jeszcze trochę endorfiny podawały i tak do końca lajtowo nie było. Ale dzień piękny więc z mety, trochę klucząc dotarliśmy do sklepu w Strobowie. Na miejscu się jednak okazało, że posiadamy całe 4 złote, bo ja miałem 0 a Radziu 4. Zwykle gdzieś kitram drobniaki na małe co nieco, ale tym razem trzeba było się obejść tymbarkiem i wodą. Szkoda, bo można było by sobie obgadać to i owo przy szlachetniejszym trunku, który w tak pięknych okolicznościach przyrody smakowałby wyśmienicie.




  • DST 75.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 29.61km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 167 ( 95%)
  • HRavg 140 ( 80%)
  • Podjazdy 275m
  • Sprzęt ZANNATA by Chaos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gdzieś za Łowicz

Środa, 3 lipca 2013 · dodano: 03.07.2013 | Komentarze 3


Co ma wspólnego ten wielki naleśnior, który powstał w Domu Złym?
Ano tyle, że kalorie z tego naleśnika, zjedzonego w poniedziałek, udało mi się spalić dopiero dzisiaj. Theli robił 4 minutowe interwały z przerwami po 0 sekund a ja grzecznie spawałem koło i nie przeszkadzałem ;)
Ale ja nie mam takich obcisków ani zapasu energo batonów na 10 lat, więc i tak na czole nie dałbym rady.




  • DST 50.78km
  • Czas 01:44
  • VAVG 29.30km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 178 (101%)
  • HRavg 148 ( 84%)
  • Podjazdy 308m
  • Sprzęt ZANNATA by Chaos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla na szosie.

Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 23.06.2013 | Komentarze 2


Gorąco nie da się ukryć.
Na Skierniewickim rynku ludzie domagają się cienia w zieleni.

Więc wieczorkiem jak już zrobił się cień wyskoczyliśmy z Thelim na rundę stałą szosową trasą. Myślałem, że będzie w miarę spokojnie, ale Theli wymyślił jakąś jazdę na zmiany i już na pierwszej zaczął od 40km/h. Tyle to ja z górki zjeżdżam i to przy odpowiednim wietrze.
No i trzeba było te zmiany dawać. Zwykle to sobie jadę na kółku.
Dobrze, że mniej więcej w połowie dystansu złapała go kolka, bo się obżarł u cioci na imieninach, więc później już było w miarę normalnie, chociaż starałem się te zmiany dawać. No i pięknie się jechało, bo wieczorek idealny. 20-24stC i bez wiatru. Git.




  • DST 38.94km
  • Czas 01:25
  • VAVG 27.49km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 156 ( 89%)
  • HRavg 136 ( 77%)
  • Podjazdy 149m
  • Sprzęt ZANNATA by Chaos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorna pętelka

Czwartek, 20 czerwca 2013 · dodano: 21.06.2013 | Komentarze 4

Krótka pętla z Thelim, którego łapię za Dąbrowicami.
Informuje mnie, że już godzinkę jeździł lajtowo a teraz drugą dociska.
Szkoda, że nie załapałem się na tę pierwszą godzinę, bo po chwili jazdy z Thelim czuję lekki ból kolana.
Zmiana kadencji i jakoś dokręciłem do końca Thelowej pętli. Jeszcze tylko sam dokręcam do Bełchowa i nazad. Szkoda, że tak krótko, ale ciemnica się robiła a ja bez tylnej lampki. Wieczór dawał oddech po dziennej słonecznej lampie. A jutro ma być jeszcze cieplej.




  • DST 32.00km
  • Czas 01:17
  • VAVG 24.94km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 144 ( 82%)
  • HRavg 117 ( 66%)
  • Podjazdy 77m
  • Sprzęt ZANNATA by Chaos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Opowieści Thelego

Niedziela, 16 czerwca 2013 · dodano: 22.06.2013 | Komentarze 0

Theliwygrał po raz pierwszy edycję PPM, czyli rajdu na orient. Trzeba było wysłuchać opowieści kolegi o tym heroicznym wyczynie. (a łajza utrzymywał, że na Mazurskie tropy się nie wybiera). Może to dzięki naszej (mojej i Barta) nieobecności, tym razem Thelego nie dopadł pech na trasie ;)
Enyłej, GRATULIREN Theli.
Może z tej okazji byś w końcu jakiś wpis popełnił na BS?




  • DST 16.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 12.00km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 239m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hardtailem pod św. Katarzyną

Czwartek, 13 czerwca 2013 · dodano: 22.06.2013 | Komentarze 0



Krótki wyjazd pod Krynicę zaowocował krótką trasą pod... św.Katarzyną.
Dawno nie jeździłem hardtailem ;)



Z lokalnych ciekawostek. Mają tu kapliczkę św. E.T.-iego


Kategoria sponton


  • DST 106.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 06:22
  • VAVG 16.65km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 177 (101%)
  • HRavg 150 ( 85%)
  • Podjazdy 411m
  • Sprzęt Speszial
  • Aktywność Jazda na rowerze

PPM- Bike Orient; Szczepocice

Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 22.06.2013 | Komentarze 13

Kolejna edycja rajdu na orientację w ramach Pucharu Polski.
Po Dymnie następna z tych wodno-piaszczysto-bagnisto-owadziarskich.
Baza rajdu w okolicach Radomska, więc ruszam rano razem z Thelim oraz Bartem. Jesteśmy o czasie.
Pogoda piękna, nawet trochę za bardzo.
Wszystko fajnie, humory dopisują. Rozpakowujemy sprzęt i ..
nie mam mapnika. Tzn mam ale niekompletny. Nie mogę go zamontować.
Kiepsko, bo z mapą w kieszeni ostatni raz jechałem chyba na swoim pierwszym Harpaganie 7 lat temu. Na dodatek muszę założyć drugie portki w których tę kieszeń posiadam. Będzie ciepło.
Sporo znajomych, dojechała też ekipa Zła czyli Niewe, Che oraz Janek.
Nastąpiła ta krępująca chwila - Co tam, co tam? A ja sondowałem do kogo by się podłączyć by nie męczyć się z mapą. Theli za mocny, Niewe to samo, Bart to wzorowy samotnik, Padło na Janka. Che nie brała udziału w rywalizacji i przez krótką chwilę brałem również pod uwagę to aby zamiast po bagnach pojeździć z nią po okolicznych sklepach. No ale zapłacone za rajd. Trzeba się styrać.
Krótka przemowa organizatora i mapy rzucili. A ludziska rzucili się na nie jak na mięso w '82. Ubiegłego wieku.

W moje prawo czy w twoje?

Jakoś tak wyszło, że pojechaliśmy z Niewe, który narzucił tempo.
Przez tę prędkość pierwszy PK przestrzelamy, ale nawracamy Niewego i podbite. Kolejny wpada szybko. A na następnym (pk 3) trochę za wcześnie się wycofujemy i lampion znajdujemy na okrągło. Straty nie są duże, bo umiejscowienie punktów jest idealne. Jeśli się odmierzy odległość na mapie trudno go nie znaleźć. Tylko, że nie zawsze się chce odmierzać linijką, często pomiar jest okiem :) Następny PK lekko przestrzelony, nie tyle przez zły pomiar, bo chyba go nie było, ale tym razem nikomu nie przyszło do głowy przeczytać opis punktu. Stare gospodarstwo. Niewe już gdzieś zaczyna czesać krzaki, ale na szczęście z budynku za nami wychodzą inni orientaliści i cofamy się nie tracąc za dużo.
Teraz mam obiad . CDN :). Zjadłem. Popiłem. Można pisać.
A więc...
Z 7 na 9. Końcówka z małą ryfką. Ale szybko. Niewe się już tak wkręcił, że troszeczkę się na trasie z nami spoufalał ;) 9 na 17 jeszcze razem, ale nasz niepokój wzbudził brak asfaltu, któren to był na mapie. Ciepło było to może Sołtys zwinął, coby się nie roztopił? Ja z Jankiem i z tym niepokojem się zatrzymaliśmy w celu weryfikacji, a jakiś taki wyrywny Niewe nas zostawił. Okazało się, że trasa się zgadza, PK podbity. Zostaliśmy z Jankiem. Uff teraz można już wolniej. Jedziemy sobie naaaa... na 12. Zachmurzyło się i zaczęło padać. Cóż, nasze słońce (Niewe) odjechało, to i pogoda się jebła. Przejeżdżamy przez Gidle. Taka wioska mała, a kościołów jak w stolycy. Z asfaltu skręcamy przy kapliczce! i dalej polną mazią docieramy do 12. W tej mazi oblepiającej koła utyka Janek. Na punkcie nie czekam bo muchi mnie dopadają stadnie. Wyciągam mapę z kieszeni, rzucam okiem i jadę na 15.



Dojazd szybki, ale końcówka wzdłuż kanału. Wg mapy, bo ja jednak miałem wrażenie, że idę kanałem. Docieram do lampionu, kasuję kartę i widzę jak z traw za mną wychynął Niewe. Majaczy coś, że ma jeden PK więcej, jakąś 13 czy coś. Wyciągam mapę z kieszeni i...



hmm, no tak. całkiem blisko 12 jest 13, ale tego nie było widać na mapie w kieszeni!
Z nieznanych nam przyczyn, może cukier nam za bardzo spadł, nie wracamy kanałem, którym przyszliśmy tylko idziemy w drugą stronę. Nikt tędy jeszcze nie jechał. Widać jesteśmy w czołówce stawki. No to jedziemy, jakieś 20m dalej była woda po kolana więc przeszliśmy z konieczności w marsz. Ale jak wzorcowe głupki zamiast się wycofać to brniemy. Mimo tego, że do końca jest jeszcze ok 1km. Normalnie głupi i głupszy. Praktycznie cały odcinek to brodzenie w wodzie. Aż do ogrodzenia. Bo wzdłuż ogrodzenia nie ma już wody. Są pokrzywy po pas. Muszę przyznać że tu trochę pomogły mi te drugie portki 3/4, bo Niewe to miał krótkie pedalskie gatki i się wyrażał cokolwiek nieparlamentarnie. Na końcu ogrodzenia była taka kropka nad "i" tej przeprawy. Taki rowek z 1,5m miał szerokości. Okazało się, że miał również tyle głębokości, co osobiście sprawdził Niewe. Ale już drogę było widać, dodało nam to sił. Psychę podbudowało i już mknęliśmy po asfalcie. Nawet się potem okazało, że ten wariant był szybszy :)
No ale z 16 coś podkusiło Niewego i pognał za starymi wygami. Tylko, że oni robili inny wariant. A mnie podkusiło jechać za Niewe, chociaż wiedziałem, że i tak mnie zaraz zostawi. A że ja nie mogę tak szybko jeździć po lesie to udałem, że mi się but rozwiązał. I tyle Niewego widziałem. Pojechałem sobie powolu dalej. Siły oszczędzałem bo z mapy wynikało, że PK14 to będzie jeden z fajniejszych. Pośrodku bagien w lesie. I tak sobie jadę, jeszcze w miarę sensowną drogą. Z prawej nadjechał Janek, z tyłu Theli a z przodu Niewe :)
Wbijamy w leśną ścieżkę. Zaczynają się urokliwe bagna. Trochę śmierdzi, ale to nie przeszkadza tak jak muchy. Roje. Setki. Czyżby wyczuły, że już jestem padliną? Teren nie jest łatwy. Trudno utrzymać prędkość powyżej 10km/h. A mucha szybka jest. Szczególnie taka wypasiona. I obsiadają i zlizują pot. A może jaja chciały złożyć? Irytujące to mocno. Tych much jest tyle, że... nie ma komarów! Na bagnach, na własnym terenie, przegrały z muchami. Niestety ciężko się zerka na mapę gdy człowiek czuje się jak kupa. Staram się uciekać przed goniącą mnie czarną chmurą. Punkt ktoś tam, jakimś cudem znajduje. Podbijamy i spieprzamy. Każdy w swoją stronę. Byle dalej od tego miejsca. Niewe gdzieś już uciekł, za mną Janek Przede mną piachy. Mapa w kieszeni, ale jak spojrzeć? Trzeba się zatrzymać. O NIE!!! to już wolę wyjechać w okolicach Ustrzyk. Jadę na azymut. Mocny interwał. Jezusie świebodziński niech ten las się już skończy!
Wysłuchał.
Znalazłem się na normalnej asfaltowej drodze. Zamajaczył mi Niewe. Ale ja podjechałem do przystanku PKSu. Obok w remizie grała muza. Coś a'la Biały Miś. Zzułem beret. Wyjąłem bułkę. No bo jechałem objuczony jakbym chciał zrobić 500km a nie 100, a nie miałem czasu zjeść nic do tej pory. Zresztą pogoda taka, że ciężko coś wmusić. Podjechał Janek. Chwilę pomamrotaliśmy i pojechał. Z naprzeciwka nadjechał Bart. Z dobrymi radami.
-Chris sam to 19 nie znajdziesz. Tam to nie jedź. Tam to nie radzę.
hmm. 19, 19? Theli coś wspominał, że punkt jest przewalony. 40 minut szukał. Kalkuluję czas. Jeśli pojadę na 19 sam to po pierwsze nie znajdę, a jak kogoś spotkam i znajdziemy to i tak stracę dużo czasu. Za dużo. A tu mi i tak wisi 13, której nie będę miał jak zebrać.
Jadę na 13. Dobry wybór. Dobra droga i nie ma much. Chociaż może są tylko boją się partyzantów. Bo to szlak partyzancki jest. 13 podbite, 11 podbite. Na 20 jadę od południa. Chyba z przekory, bo Bart mówił, że od południa nie znajdziesz. Znalazłem i to bez problemu. :)
Z 20 na 1 (punkt żywieniowy). Punkt żywieniowy to ja cały czas mam w plecaku. Pić mi się chce. Akurat jechałem przez wioskę i tam był taki lokalny mały spożywczak. Z którego chwiejnym krokiem wyszedł miejscowy luj. Ale ten miejscowy luj miał nade mną taką przewagę, że miał w ręku piwo. Które to piwo z gracją wypił zanim zniknął mi z oczu. Aż mnie w gardle ścisnęło. Ale się nie zatrzymałem. Byłem w lekkim niedoczasie, a wiedziałem, że takie piwko to mnie może w tym uroczym miejscu zatrzymać na dłużej. Dojechałem do punktu, w tym żywieniowego. Uzupełniłem bidony i wpadłem w gadkę zagajony prze rowerzystę, który się nigdzie nie spieszył. Zaczął mi opowiadać historię, jak to zaczął jeździć na rowerze ale zaczęły go boleć kolana. Dałem się wciągnąć w tę rozmowę bo mnie też bolały kolana od mniej więcej 50 kilometra. Nie bardzo rozumiałem dlaczego, bo i Dymno i Odyseję Miechowską przejechałem bez sensacji kolanowych. Pan mi wyjaśnił, że zmienił ustawienia na rowerze, obniżył siodełko i mu przeszło.
Obniżył siodełko. Obniżył siodełko. Zwoje z trudem zaczęły układać informację w logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Przed startem podniosłem sobie siodełko, bo wydawało mi się za nisko. :( Imbus w dłoń, siodło w dół. Dalej było lepiej, bo przynajmniej ból przestał narastać. Pod następny PK, który był na solidnej górce, chociaż niskiej, podjechałem rowerem. Dalej sprawnie na PK4 i PK2. Jak wyjeżdżałem z dwójki zaczęło padać. Dosyć solidnie. Na asfalcie doganiam jakiegoś rowerzystę w zielonej przeciwdeszczowej kurtce. O JANEK! JANEK DAWAJ, DAWAJ! krzyczę. Janek wyrwany z letargu o mało nie wpada do rowu. Gadamy o trasie. Słowo do słowa okazuje się, że Janek jedzie na PK2. Jasiu, ale punkt to już minąłeś!
Janek zawraca. A ja przez obrzeża Radomska jadę na PK5. Można by krócej, ale w tych warunkach pogodowych przejazd przez las raczej szybszy nie będzie. Gdy jestem przed piątką to z nieba już nie pada. Z nieba się leje strumieniami. Ale świeci słońce. Jest ciepło. Super. Ze mnie spływa sól. A że płynę w tej chwili stylem krytym to mam wrażenie, że piję solankę.
Został mi jeszcze jeden punkt do znalezienia. Nie wiem czy mi się to uda, bo wyciągana z kieszeni portek mapa zaczyna się rozpadać. A przez deszcz informacje wycierają się coraz mocniej. Nie ujechałem jednak chyba nawet 2km gdy wjeżdżam w obszar nie tknięty kroplą nawet! Zero. Trzymam więc mapę w ręku i nie chowam jej na wszelki wypadek. Z naprzeciwka nadjeżdżają dwie turystki rowerowe. Wyszpejowane. Eleganckie rowerowe wdzianka. Ja jestem przemoczony do suchej nitki, cieknie wręcz ze mnie. Utytłany błotem, jak Jožin z bažin. Dobra jeszcze tylko PK8, potem meta i też się przebiorę.

Na metę wjeżdżam 30minut przed limitem. Udało się zebrać 19PK z 20.
Nie mam tej 19, którą mi koledzy odradzali. Ale nie na darmo jeździmy jako LosMaruderos - el grupo de lobos y hienas ;)
Ja wbiłem się na 13 pozycję. Theli na 5 a Niewe na 7. Bart za karę zerwał łańcuch.
Jankowi pękła opona. W sumie nie wiem dlaczego bo to dobry chłopak jest.
Po rajdzie też było bardzo sympatycznie. Było co zjeźć i wypić i ogólnie była integracja. Na której nie zostaliśmy, bo.... A to już oddzielna historia.

W 39tym jak niemców goniliśmy to mie 2 palce łańcuch od rowera uciął a i tak byłem pierwszy na mecie!


Kategoria Imprezy


  • DST 164.00km
  • Teren 80.00km
  • Czas 11:00
  • VAVG 14.91km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 172 ( 98%)
  • HRavg 134 ( 76%)
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Speszial
  • Aktywność Jazda na rowerze

DYMNO XV - edycja sado-maso

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 16.05.2013 | Komentarze 4

Opis (z grubsza) i zdjęcia zaczerpnięte ze strony
Strona rajdu
galeria zdjęć organizatora

Rajd na orientację to czasami zabawa w stylu sado-maso. W poszukiwaniu przygód i mocnych wrażeń wybraliśmy się do Łochowa, który ponownie, po kilkuletniej przerwie, gościł uczestników DyMnO, czyli długodystansowego rajdu na orientację dla zespołów 2-osobowych (trasa ekstremalna oraz kajakowa) i solistów (trasa rowerowa i piesza). Jak zwykle było mokro i trudno i jak zwykle wściekłe komarzyce doiły uczestników (szczególnie tych mniej żwawych) bez opamiętania. Wydawałoby się, że wszystkich ucieszą zatem plotki, że następne DyMnO będzie dopiero za dwa lata, ale nie mamy takich złudzeń. Uczestnicy rajdu to bardzo specyficzna grupa dewiacyjna, więc łatwo nie będzie, ale, jak się to mówi, rok nie wyrok, a dwa lata to jak dla brata, więc szybki zleci.
Teraz trochę ode mnie.
Lekko nie było. Z 35PK zrobiłem 28. Nabiegałem się po bagnach. Podziękowania dla budowniczego trasy za przyłożenie się do zadania. Historii większych na trasie nie było, może pod koniec lekkie omamy wzrokowe i gadanie do samego siebie. Ale to z głodu. Skatowany w błocie i piachu sprzęt jęczał, zgrzytał ale też dał radę bez najmniejszej awarii. Chociaż doprowadzenie go do porządku zajęło mi potem cały dzień.
Czy wybrał bym się za rok. Nie wiem, naprawdę nie wiem. ;)

Połącz kółka


A tyle zapamiętałem z rajdu


Kategoria Imprezy


  • DST 55.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 27.50km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 198m
  • Sprzęt ZANNATA by Chaos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wokół Skierek

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 01.05.2013 | Komentarze 0

Trening na szosie z Thelim wokół Skierek.