Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi chrisEM z miasteczka Skierniewice. Mam przejechane 7831.01 kilometrów w tym 2718.94 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 36418 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy chrisEM.bikestats.pl
  • DST 28.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 19.76km/h
  • VMAX 37.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Speszial
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla po szosie zamiast wyścigu XC

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 0

Miała być impreza XC, ale organizacyjny falstart sprawił że... przyjechało 3 chętnych do ścigania. Jeden nieznany mi Żyrardowiak i przedstawiciel miejscowej elity rowerowej Exarkuun
Nie pozostało nic innego jak zrobić rekonesans trasy i pokręcić się trochę po okolicy. Zrobiliśmy pętelkę przez Kwasowiec.
Ale nie ma tego złego, Wyciągnąłem speca z piwnicy, a leżał tam chyba od października. Ze złych wieści do zapamiętania z początku tego sezonu - zimno i strasznie wiało.


Kategoria Imprezy


  • DST 49.50km
  • Czas 01:50
  • VAVG 27.00km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt ZANNATA by Chaos
  • Aktywność Jazda na rowerze

pierwsza szosa

Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 4

Z Thelim co wilkiem się takim nie okazał jak Szwagier ;)
Pierwszy krajowy wypad na szosę w tym roku. Lepiej późno niż wcale.
Niestety zima do spółki z drogowcami popsuła drogi. Więc oczy wypatrujące przeszkód. Zresztą przyroda jeszcze śpi.




  • DST 18.00km
  • Czas 00:50
  • VAVG 21.60km/h
  • Sprzęt ZANNATA by Chaos
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chaos test

Wtorek, 27 listopada 2012 · dodano: 28.11.2012 | Komentarze 0

Pierwsza jazda nowym sprzętem.
Pogoda taka sobie niestety. Co prawda tylko lekko kropiło, ale asfalty już dobrze zmoczone.
A wczoraj było słoneczko.
Pojechałem na Rawę, w Strobowie skręt i powrót przez Zadębie.
Trochę za mocno zacząłem i kolanka czułem. Musiałem zdecydowanie zwiększyć kadencję.
Jeździ się git. Na asfalcie rower płynie. Mam trochę zastrzeżeń co do działania przerzutek.
Może to kwestia regulacji, albo przyzwyczajenia, ale SRAMy w góralu chodzą o niebo lepiej.
Trasa była w miarę równa, ale na skierniewickich "drogach bitych" trochę nierówności zaliczyłem i nie było źle. Na kierownice przenosi się bezboleśnie, a pod tyłkiem czuć niewiele. Siodło też całkiem wygodne, ale tu trzeba by zrobić 100, żeby powiedzieć coś więcej.
Ale tak to luzik. Tylko jeździć.




  • DST 115.67km
  • Teren 50.00km
  • Czas 05:52
  • VAVG 19.72km/h
  • VMAX 46.60km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 174 ( 99%)
  • HRavg 141 ( 80%)
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Speszial
  • Aktywność Jazda na rowerze

MTBO czyli Maraton Rowerowy Blisko Otwocka - Dłużew

Sobota, 29 września 2012 · dodano: 01.10.2012 | Komentarze 4

Lampiony, jeszcze w rękach orgów. Niedługo zostaną ukryte. © chrisEM

Na jesienną edycję Maratonu Rowerowego Blisko Otwocka, którą organizuje Otwocka Grupa Rowerowa (od nich pożyczam zamieszczone zdjęcia) wybieram się z Thelim i Marcinem, który jest skromnym ale niezłym napieraczem. Ta edycja nie jest zaliczana do generalki pucharu na orientację, ale i tak nie zamierzamy odpuszczać.
Do Dłużewa gdzie jest baza udaje nam się dotrzeć w rozsądnym czasie i bez nerwówki stajemy na starcie.
Rozdanie map i próba wykreślenia na mapie wariantu przejazdu. Tak robią najlepsi. Ja zawsze jadę na żywioł, albo na kole ;)
Narada wojenna czyli rysowanie wariantu. Każdy narysował co innego, a i tak pojechali razem :) © chrisEM

Na starcie ok 90 osób. Nie ma pretendentów do Pucharu w rajdach na orientację. Oszczędzają siły przed Odyseją?
Blisko 100 osób na starcie. © chrisEM

Kto gotów do jazdy robi sobie pamiątkową fotkę. W końcu trudno przewidzieć jak się będzie wyglądać po.
Przed startem każdy może czuć się potencjalnym zwycięzcą © chrisEM

Niewe wystartował jakby się gdzieś spieszył. Ja za nim. I tak już nie miałem nic do roboty. W połowie drogi do pierwszego punktu dogania nas Goro i Josiv.
Na pierwszy ogień idzie PK3. Czyli Marszałek Niewe wybrał wariant zaliczania trasy przeciwnie do wskazówek zegara. PK podbity jedziemy na ...PK4. Czyli jednak zgodnie z ruchem wskazówek. OK. Ale, ale, żeby zmylić wroga wyjeżdżamy poza mapę. Tam nas nie znajdą. Potem okrążamy punkt. Marszałek Niewe, jego adiutant czyli ja i szeregowy Goro flankujemy go ze wschodu a Josiv z sanitariuszką z zachodu. Tak wszystkich zaskoczyliśmy tym posunięciem, że pouciekali już na inne punkty.
Przy tej kapliczce był PK4. W środku jest księga do której można się wpisać. Nie mieliśmy czasu sami się o tym przekonać. Trzeba było gonić. © chrisEM

Niewe dalej prowadzi blitzkrieg, ale front się rozciągnął i ja z Gorem zostaliśmy w piaskach. Spotykamy się jeszcze z resztą oddziału na PK1, ale dalej już bez wodza błąkamy się od PK11 (gdzie ostatecznie formuje się grupa Ja, Goro i Josiv) do PK5 i poszukując naczelnego dojeżdżamy do PK6. Jest, znaleźliśmy go! Błąka się po łące, która wg mapy powinna być większa. Młody las urósł na tyle, że myli wielu. Niestety znowu rozstajemy się z Niewe i odbijamy PK2,7, 12. Goro przebąkuje coś o kryzysie, ale odbudowuje się na bardzo urozmaiconym szlaku rowerowym, który przebiega pomiędzy 12 i 13 ;).
Dukt rowerowy, pomiedzy 12 a 13 pnk na Otwock MTBO 11 © Josiv

Przed PK14 natykamy się na bardzo fajny skład desek rozdzielczych. Jest malowniczo umieszczony na skraju lasu. A w deskach można przebierać. Jak kiedyś mi się znudzi ta w moim samochodzie to już wiem gdzie szukać czegoś ciekawego.
Ale póki co musimy dalej poszukiwać Wodza. Na PK15 go nie ma. Tak samo jak i na 8. Dogania nas na PK9. Sam nas znalazł. Widocznie się stęsknił. Za PK9 pokonujemy zasieki pod napięciem oraz pole minowe. Jakoś tu się okazuje, że do ogniska kończącego zabawę zostało mało czasu. Przyspieszamy i robimy szybkie przeloty pomiędzy PK16, 17 i 10. 10 jest ostatnim punktem kontrolnym. Możemy wracać na bazę.
Zjazd z 16 do 17 pnk - Otwockie MTBO 11 © Josiv

Tylko że mamy 18 minut i do pokonania spory odcinek w różnych warunkach terenowych. Gdy dojeżdżamy do asfaltu, Goro włącza dopalacze. Chowamy się w jego cieniu aero i można powiedzieć, że mkniemy jak jeźdźcy apokalipsy. Zwłaszcza, że jest nas 4. Górskie opony wyją, psy chowają się w budach, kierowcy uciekają po rowach, krowy gubią łaty, a mieszkańcy mijanych wiosek stawiają gromnice w oknie.
Posłano po księdza. Krótką zmianę daje Niewe a ja jeszcze krótszą. Na końcówce Goro z Niewe wyprzedzają mnie i oddalają się. Mam wrażenie, że zaraz wypluję płuca. Zegar bezlitośnie odlicza ostatnie sekundy i na metę wpadam już po czasie. Nie, nie! Całe szczęście mój czasomierz spieszy się 2 minuty i nie ma karniaków.
UFF. Zrobiony komplet PK. 14 miejsce.
Część wariantu optymalnego wrysowany przez orga. Tę część przejechaliśmy podobnie :) © chrisEM

Jeszcze pasza oraz sympatyczne ognisko na rozluźnienie i wracamy zadowoleni do domów. Pogoda dopisała, powalczyliśmy, socjal wzrósł. Tak powinna wyglądać sobota.
W tak pięknych okolicznościach. Pogoda zrobiła nam dobrze. © chrisEM


Kategoria Imprezy


  • DST 56.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:35
  • VAVG 21.68km/h
  • VMAX 38.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 105m
  • Sprzęt Xenon
  • Aktywność Jazda na rowerze

W Skierniewicach dwie kotłownie, a w Bolimowie 30 baniek

Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 28.09.2012 | Komentarze 2

W Skierniewicach jak co roku w Chałupach, odbywa się święto. Kiełbasy, kebabu i browaru. Czyli Święto kwiatów i owoców. Do tej imprezy przypisany jest program kulturalny. W tym roku mieli pojawić się Skaldowie. A że znam osobiście osobę, która jest fanem polskiego bigbitu to daję jej cynk. Bo jest okazja, gdyż koncert jest zupełnie free. A więc zaoszczędzone środki będzie można wydać chociażby na zapieksy.
Niewe, bo o nim mowa, reaguje błyskawicznie i zapowiada wizytę duszpasterską razem z siostrą miłosierdzia czyli z Che.
Proszę go by w drodze na koncert zabrał Bartmana, niech się chłopak rozrusza.
Bart, urzeczony wizytą, zaprasza Niewe i Che do skorzystania z jego skromnych progów i pozostania chociażby do środy. Początkowo goście trochę się krepują, ale koniec końców przystają na propozycję uprzejmego gospodarza. Na koncert Skaldów wyciągnięta zostaje również Syla, która niespodziewanie została mieszkanką Skierniewic. Niestety przejęty Bart gubi się w naszym rozległy mieście i wszyscy lądują na zupełnie innym koncercie. A na jakim? Tego do dziś nie wie IPN. Ale sami zainteresowani złożyli podobno podanie i przyznanie statusu osoby pokrzywdzonej.
Trudno. Ratuję sytuację zapraszając na koncert Kultu. Co prawda nie jest już to ten sam kaliber artysty co wspomniani wcześniej Skaldowie, ale lepsze to niż nic.
Koncert się udał. Wstydu nie było. A po koncercie, zgodnie z przewidywaniami, zaoszczędzone środki zostały wydane na kolację.
I to była sobota. Zupełnie nie rowerowa.
A w niedzielę z rana przyjechał Goro. Przyjechał rowerem. Jedyne 80km pod wiaterek.

Cóż trzeba było rowery wyciągnąć i pokręcić się trochę z Gorem żeby mu chociaż 100 wskoczyła na licznik. Jak już wyrobiliśmy z Gorem normę

to w składzie Che, Niewe, Bartman i ja oraz, pojawiających się nie wiadomo skąd, Syląi Thelim postanawiamy się jeszcze trochę pokręcić po BPK.

Niewe, który czuł moc herbaty, nadawał tempo. Pogoda była w sam raz na rower. I tak kręcąc się dotarliśmy do Letniej przystani Lecha nad zalewem w Joachimowie. Niestety mimo trwającego lata, przystań była zamknięta. A ekipie włączyło się ssanie. Na jedzenie, bynajmniej :). Dotarliśmy do rynku w Bolimowie, gdzie można wygrać 30 mylyjonów nowych polskich złotych, ale zjeść godziwie nie można.

Dlatego pedałujemy dalej do Nieborowa. Okazuje się, że nikomu w okolicy nie chciało się pichcić obiadu w domu i jedzą na "mieście". Odbijamy się od knajpy do knajpy i lądujemy ostatecznie na pizzy w Nieborowie. Lokal nie wyglądał na wytrawną pizzerie, ale to były tylko pozory i goście wyszli zadowoleni.

Niewe opił się herbaty, więc w drodze do Skierniewic znowu narzucił tempo. Jeszcze tylko czułe pożegnania i do zobaczenia za rok. Postaramy się o Trubadurów.

Z ostatniej chwili.


Kategoria sponton


  • DST 58.13km
  • Czas 02:05
  • VAVG 27.90km/h
  • VMAX 53.57km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 177 (101%)
  • HRavg 149 ( 85%)
  • Podjazdy 237m
  • Sprzęt Xenon
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na rybkie

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 08.07.2012 | Komentarze 7

Myślałem że Niewe coś ciekawego zaplanował na łikend i chciałem się na krzywy ryj podłączyć. Ale to coś ciekawego to miało miejsce tydzień wcześniej. Ale plan pozostał. Pojeździć na rowerze. W końcu dosyć rzadko mam tyle niezobowiązującego wolnego.
Wczoraj rzutem na taśmę udało się kilka kilo wykręcić.
Na dzisiaj plany były ambitniejsze. Od soboty męczyłem w tej kwestii Batmana ;) i Theliego. Niedziela niestety do obiadu wydawała się stracona. Koniec końców po kolejnych podchodach i zapewnianiu o rewelacyjnych warunkach atmosferycznych, Theli pęka i o 16-stej wybieramy się szosą do Fryszerki za Inowłodzem.
Kto ma szosę ten na szosie rządzi. Theli ma, ja nie. Więc na moim 18 kilowym prosiaku staram się utrzymać koło Radzia.
Radziu jedzie w "tlenie" co oznacza, że prędkość tylko czasami spada poniżej 30km/h. Pod jedną z górek dochodzi nawet do 37km/h. Po lekkim błądzeniu w Rawie Maz. gdzie urywamy cichy ogon (tak se myślę, że jak gość podłącza się na koło i jedzie na nim 25km, to po mógłby gębę otworzyć i powiedzieć coś np. cześć lub dzięki, a nie tak na buraka odjechać jakby nigdy nic), więc po tym lekkim pobłądzeniu udaje nam się przejechać rozkopaną katowicką i jechać bardzo fajnym asfaltem przez las Spalski. Gdzieś z przodu burza straszy, ale napieramy w "tlenie". Przed Inowłodzem wyprzedza nas Bart z Sylą. Samochodem :) Spotykamy się na rybce. Letnie (niestety) piwko wchodzi lekko. Szczególnie Radziowi :). Leje się z nas. Dosłownie ciekniemy jak ściśnięte gąbki. Znika 2 piwko i pstrąg. Potem jeszcze relaksacyjne moczenie nóg w Pilicy i powrót...samochodem. Ale ja już kolejnych 60km w "tlenie" raczej nie dał bym rady.
Jako dowód że byliśmy nad Pilicą w Inowłodzu




  • DST 50.52km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:23
  • VAVG 21.20km/h
  • VMAX 36.94km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 180 (102%)
  • HRavg 150 ( 85%)
  • Podjazdy 95m
  • Sprzęt Speszial
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zły prosiak

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 08.07.2012 | Komentarze 2

Szybki trip przez BPK do Złego prosiaka. Wilgotność na takim poziomie, że nie radziły sobie z nią antyfogowe okulary Theliego za milion złotych . Szybkie piwko (szczególnie w wykonaniu Radzia) i powrót nocnym lasem. Moje tylne koło cierpi na to samo co Niewego. Po 2h zostało mi pół bara. Powrót więc powolny. Dodatkowo brak lamp więc emocje były.
Świetlików od groma ale światło to one mizerne dają.

Po powrocie trafia mi się, jak ślepej kurze ziarno, kolacja. THX :)
p.s. Wracałem ok 24 do domu. A poniżej dowód, że jeżdżenie samochodem nie zawsze wychodzi na zdrowie.




  • DST 49.50km
  • Czas 02:00
  • VAVG 24.75km/h
  • Sprzęt Xenon
  • Aktywność Jazda na rowerze

Który masz numerek? itp

Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 11.06.2012 | Komentarze 7

6 dojazdów do ośrodka w Bolimowskim:
1. Po numer startowy na BO i do domu - Bart na szosie, a ja góralem za nim. Dobre tempo.
2. Na start BikeOrientu spokojnie, ale do domu pod masakryczny wiatr.
3. Na spływ (atrakcja związana z BO)- szybko bo spóźniony, z powrotem też szybko gdyż Niewe po dawce brotein narzuca wysokie tempo. Josiv z przyczepką dzielnie za nami.




  • DST 46.70km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 20.76km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 70m
  • Sprzęt Speszial
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie tylko Authobahn

Czwartek, 24 maja 2012 · dodano: 24.05.2012 | Komentarze 8

W sumie to umówiłem się na piwo. Ale korzystając z wieczornych temperatur postanowiłem też trochę pokręcić. Pro forma zadzwoniłem do Batmana ;), o dziwo reflektował.
Góra 1,5h i to lajtowo. Wskoczyliśmy niekonwencjonalnie na stare ścieżki po BPK. Zmierzenie się z tym co robią leśnicy z leśnymi drogami o mało a zakończyło by się efektownym saltem w moimi wykonaniu. Się udało jednak nie gimnastykować.
A że czasu mało to dalej już szutrem w stronę Piasków. Na regularnie odwiedzanym wiadukcie nad autostradą namawiam Barta by przyciąć chwilę po hajłeju.
Cisza spokój, wokół las.
Zapewne statystyczny Niemiec by się zdziwił - Rower na Autobahnie? Tak nie można! Ale u nas jest inaczej. Autobahn dla samochodów zamknięty. Ale skoro już rowerem, to dlaczego nie szosowym, było by szybciej.

No niekoniecznie, bo nie wiadomo czy za 5km ten asfalt się nie skończy.

Jadąc nie poznajemy miejsc, przez które wiele razy przejeżdżaliśmy przed budową.
Przed Bolimowem zatrzymujemy się przy nowym akwenie :)
- O tam jest!

Szybko docieramy do zalewu w Joachimowie. Liczyliśmy na dobre zdjęcia, ale wszędzie stoją ekrany. Rozumiem potrzebę ekranów, ale czy czasami, w pięknych okolicznościach przyrody nie można zrobić ich przeziernymi?

Zjeżdżamy w las i kombinujemy gdzie by tu jeszcze tabliczkę postawić.

Nie znajdując rozwiązania jedziemy w odpowiednim kierunku :)

Dalej w las i na pieszy zielony szlak
.
I tu sobie poszalałem. Były by fajne zdjęcia, gdyby nie zapadający zmrok i stada krwiopijców.
Mógłbym w tym miejscu pieśń lub wiersz pochwalny na temat speca napisać, ale nie umiem. Ale jazda na tym singlu pełnym hop, dropów, liści, zjazdów i podjazdów daje niezłego kopa! Jest zabawa. Dostałem takiego speeda, że podjechałem pod coś gdzie normalnie rower bym prowadził. Potem jeszcze na prędkości pokonany singiel pomiędzy drzewami i gęba uśmiechnięta.
Dojeżdżamy do Bud Grabskich i rozdzielamy się. Bart najkrótszą drogą na Widok, a ja pozytywnie naładowany jadę lasem do starego młyna w Samicach i dalej przez pola docieram do miasta.

Wieczór jest taki że nie warto go jeszcze skreślać.
Ustawiam się na piwko i kręcimy się do 0:30AM.




  • DST 76.84km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:43
  • VAVG 20.67km/h
  • VMAX 34.17km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 169 ( 96%)
  • HRavg 145 ( 82%)
  • Podjazdy 228m
  • Sprzęt Xenon
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łomianki - Skierniewice

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 2

Po udanym duszpasterskim spotkaniu w Łomiankach jestem trochę odwodniony, ale postanawiam nie pękać i wracam do domu rowerem.
Humor natury nie zna granic i o ile wczoraj nie wiało wcale to dzisiaj wiatr jest.
I nie dziwię się, że ma dla mnie nieodpowiedni kierunek. Zdziwiłbym się gdyby wiał z drugiej strony.
Korzystając z dnia, zaraz za Łomiankami wjeżdżam do kampinosu, którego strzeże straż (ob)leśna.

Mierzą mnie wzrokiem, ale widocznie oceniają, że na takim prosiaku z błotnikami, cienkimi oponami i sakwą to ze szlaku nie zjadę. Więc interwencji nie ma. O jak się mylą! Nie przejeżdżam kilometra, gdy jadę na azymut przez leśne ostępy.
Natykam się też na sporych rozmiarów schron.

Dojeżdżam do leśnej drogi/ścieżki pełnej piachu i korzeni. Szybko mi się to podłoże nudzi, no i nie mam aż tyle czasu w zapasie. Chcąc nie chcąc wyjeżdżam na asfalt i obieram azymut na dom.
Mijam interesującą Theliego miejscowość. To gdzie ten rower? ;)

Przejeżdżam nad budowaną autostradą i zastanawiam się czy nie dojechać nią do Bolimowa. Premier przeleciał to może ja przejadę.

Nie wiem jednak czy za kilometr nie wpakuję się w piachy, roboty, więc rezygnuję. Niestety azymut wyrzucił mnie za bardzo w lewo i ląduję w Pruszkowie. Sporo czasu tracę na poszukiwanie właściwej drogi i dalej
czeka mnie więc mało przyjemna jazda ruchliwą trasą przez Grodzisk, Żyrardów.
Po drodze (to chyba Grodzisk) jestem zmuszony skorzystać ze ścieżki rowerowej. Która niewiele ma wspólnego nawet z chodnikiem. Jazda tym czymś to katorga. Ale wiem, że w takich miejscach stróże porządku lubią pilnować by żadem rowerzysta nie kręcił się po asfalcie.

Cały czas jadę pod wiatr więc trochę mi spadła motywacja.
Za Żyrardowem wjeżdżam do Bolimowskiego i oddycham. Teraz to już z górki. Zjeżdżam z asfaltu i jadę skrótem. Przejeżdżam jak to określił Maciek "brązową rzekę"

i teraz to mam już z 5 kilometrów do domu.