Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi chrisEM z miasteczka Skierniewice. Mam przejechane 7831.01 kilometrów w tym 2718.94 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 36418 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy chrisEM.bikestats.pl
  • DST 64.00km
  • Teren 27.00km
  • Czas 02:47
  • VAVG 22.99km/h
  • VMAX 43.29km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 218 (124%)
  • HRavg 139 ( 79%)
  • Podjazdy 260m
  • Sprzęt Xenon
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sady Majowe - Teraz Polska

Niedziela, 3 maja 2009 · dodano: 03.05.2009 | Komentarze 1

Piękna pogoda była dziś na rower.
Wyrwałem się sam gdyż jakoś tak się złożyło :)
Planowałem dojechać do zagłębia sadowniczego za "katowicką".
Ale na 25km trasy Sk-Ce - Huta Zawadzka (konkretnie w Woli Pękoszewskiej) znudziło mnie pilnowanie tempa na asfalcie. Asfaltów już się kiedyś najeździłem.
I jak już mówiłem znudziłem się. Więc zatrzymałem się w cieniu. Przegryzłem banana i zadałem sobie pytanie co dalej?
Mogłem albo jechać z wiatrem i słońcem w stronę Puszczy Mariańskiej albo pod wiatr i słońce w stronę Kowies.
Wybrałem wariant drugi.
Z którego dosyć szybko zrezygnowałem bo mi się szwendacz włączył i postanowiłem pojechać zielonym szlakiem rowerowym, coby sprawdzić czemu jest on wytyczony akurat tą trasą a nie inną. Znaczy czy jakieś atrakcje może są po drodze?
I tak skończył się asfalt a generalnie zaczął piach. Raz luźny innym razem ubity.
W tamtych rejonach są już małe pagórki więc jazda nie jest tak monotonna jak w bezpośrednich okolicach SK-CE. Zacząłem focić moim wszystko mającym aparatem.
Niestety ZIELONY postanowił się schować tak szybko jak się pojawił.
Trudno, nie to nie. Nie zobaczę tych atrakcji.
Okazało się że po tej stronie "katowickiej" też jest sporo sadów, więc jechałem tak sobie pod słońce delektując się i widokiem i zapachem kwitnących drzew.
Tak kręcąc się wjechałem we wsi Wędrogów długim asfaltowym zjazdem do Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Dojechałem do Paplina gdzie nad jakimś ciekiem wodnym i malowniczym bajorkiem odnalazł mnie ZIELONY.
W Paplinie pod górkę. Można było już rzucić okiem ponad pagórkami.
Skuszony przez ZIELONEGO pojechałem przez Chełmce. Są tam jedne z konkretniejszych pagórków w rejonie więc i panoramę można zrobić. Wioski trochę zapadnięte. Przytulone do piaszczystej drogi. Ale już odnalezione przez rejestracje warszawskie. Daczki poustawiane lub odnowione siedliska. ZIELONY zaczął mi podsuwać mniej uczęszczane ścieżki, aż skręcił nie w tę stronę w którą bym sobie życzył. Więc się pożegnaliśmy.
Zrobiłem sobie jeszcze "premię górską" wjeżdżając na najwyższy pagór w dniu dzisiejszym. Postanowiłem wracać. Ale w Esterce zamiast w prawo przekornie skręciłem w lewo i potem w jeszcze pośledniejszą drogę, którą dojechałem do Dzwonkowic.
Poślednia droga robiła się coraz bardziej pośledniejsza, by wreszcie się skończyć definitywnie. Pomyślałem że jeżdżenie bez mapy niesie ze sobą wiele niespodzianek.
Chwilę później stałem... nad rzeką.
Rawką prawdopodobnie. Strasznie zmeandrowaną w tym miejscu.
Ale czy brak drogi, mostu, rzeka jakaś, bagna mogą być przeszkodą, problemem dla bajkera? Raczej nie. Problemem może być katar poranny, pęknięta dętka albo kac :) .
Wracać mi się stanowczo nie chciało, więc zacząłem szukać jakiegoś miejsca do przeprawy.
Niestety poziom wody jest tam wysoki. Nie mogłem też znaleźć drzewa, które by przewróciło się tworząc kładkę. Jak jakieś znalazłem to okazało się że jest przecięte przez kajakarzy udrażniających spławianie. Wreszcie jedno było ok. Trzeba było się tylko trochę zamoczyć by do niego dojść. Zimna woda muszę przyznać. Zwalony pień prawie na całej długości leżał pod wodą więc był dosyć śliski. Przesuwałem się powoli a mój rower zapadał się coraz bardziej pod wodę. Na środku pnia prąd okazał się na tyle silny, że miałem chwilę zwątpienia w powodzenie mojej misji. Udało mi się jednak dotrzeć do miejsca w którym pień wystawał z wody. Niestety było na nim zaschnięte błoto, które po postawieniu mokrej stopy okazało się śmiertelną pułapką!
Z wody wystawała tylko kiera mega bajka. Ja walczyłem z prądem.
Ale stałem na pniu nadal. Bolał mnie palec w który walnęła platforma. I obsiadły mnie komary. Wyciągnąłem rower z wody. Jeszcze tylko skok w błocko i wodę po kolana. I już drugi brzeg.
Koniec przepraw terenowych. Byłem w Starej Rawie gdzie odnalazł mnie ZIELONY!
We wiosce cisza. Drewniany kościół zamknięty. Remiza otwarta.
Kierowałem się na Kolonię Starorawską. Czas mnie gonił. Po raz kolejny umknąłem ZIELONEMU, żeby mnie na manowce znowu nie wyciągnął i w równym tempie dojechałem do Nowego Kawęczyna. Stąd już prosta droga do Sk-ce.
Postanowiłem poprawić średnią wycieczki więc cisnąłem mocniej na platformy. Niestety wodopój w garbie wysechł. W taką pogodę jak dzisiaj to mało komfortowe bez przepojki jechać, ale się nie poddawałem. Skrzydeł dodały mi roboty drogowe.
W związku z ruchem wahadłowym, samochodziki grzecznie stały na czerwonym. A ja ,niegrzeczny rowerzysta, wskoczyłem z prędkością ponad 40km/h na równiutki asfalcik nieskażony kołem TIRA i pomknąłem po angielsku (lewą stroną). Tak mnie uskrzydlił widok stojących samochodów, że gdy skończył się remont gnałem dalej a samochód który stał pierwszy pod czerwonym dogonił mnie dopiero 4km przed Skierniewicami!!!
Siła roweru. Jeszcze jeden remoncik i nie mieli by szans w swych katamaranach dogonić mnie do mety.
Miły dzień, chociaż wniosek mam taki, że na asfalt to chyba jednak szosówka.
Bez mapy też fajnie. Przypadkiem można zapuścić się w rejony, których z wytyczoną trasą by się nie zobaczyło.
A dlaczego Teraz Polska - po zdjęciu koszulki moje ramiona ja żywo przypominały logo tej akcji :)


Kategoria sponton



Komentarze
chrisEM
| 22:17 poniedziałek, 14 marca 2011 | linkuj zeszłoroczny objazd tej trasy :) PZDR
http://chrisem.bikestats.pl/index.php?did=175933
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa acysu
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]