Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi chrisEM z miasteczka Skierniewice. Mam przejechane 7831.01 kilometrów w tym 2718.94 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.70 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 36418 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy chrisEM.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2011

Dystans całkowity:134.60 km (w terenie 113.34 km; 84.21%)
Czas w ruchu:07:55
Średnia prędkość:17.00 km/h
Maksymalna prędkość:42.61 km/h
Suma podjazdów:537 m
Maks. tętno maksymalne:179 (102 %)
Maks. tętno średnie:153 (87 %)
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:44.87 km i 2h 38m
Więcej statystyk
  • DST 50.34km
  • Teren 39.34km
  • Czas 02:50
  • VAVG 17.77km/h
  • VMAX 29.87km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • HRmax 172 ( 98%)
  • HRavg 153 ( 87%)
  • Podjazdy 105m
  • Sprzęt Xenon
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bolimowski vs Autostrada

Sobota, 19 lutego 2011 · dodano: 21.02.2011 | Komentarze 0

Popadał śnieg, ale wiatr był mały a temp prawie +1.
Kierunek Puszcza Bolimowska.

Po 5,5km wjeżdżam w las, a po następnych 200m zaliczam pierwszą glebę. A w zasadzie szlif. W ciągu tygodnia temp była grubo poniżej zera i ziemia zamarzła na kamień. Pozamarzały też kałuże i woda w koleinach, a to wszystko przykryło 5cm puchu.

Idealne warunki do poślizgania się. Więc się pośliznąłem na rowerze a potem jeszcze kilka metrów na tyłku. Trzeba uważać. Na leśnych drogach jedzie się ciężko. Po koleinach jedzie się z duszą na ramieniu i wzrokiem utkwionym w drogę. Wjeżdżam więc w leśne przecinki. Docieram nimi do leśnego szutru w niezłym stanie. W zasadzie bez kolein, lekko przyprószony śniegiem. Można pojechać szybciej. Gdy się kończy postanawiam powiększyć dystans o małą pętlę. Niestety po pewnym czasie droga jest rozjeżdżona tak że w zasadzie nie da się jechać a w tle zaczyna majaczyć budowana autostrada .

Zawracam, ale by nie pokonywać po raz kolejny tego słabego docinka, wjeżdżam w leśną ścieżkę. Niestety ścieżka się szybko kończy więc jadę offroad. Pod śniegiem zwalone drzewa, pniaki i dziury a po twarzy chłosta gałęziami ale do przodu. Potem wypełniony wodą rów melioracyjny, całe szczęście zamarznięty. Nagle droga uspokaja się i jadę po czymś równym jak stół. Otaczająca roślinność też się zmienia... na wodną. Jadę po leśnym bagnie/jeziorku. Wiem że raczej głęboko tu nie jest ale perspektywa skąpania się wesołą nie jest. Przez chwile chciałem zrobić zdjęcie ale zrezygnowałem na rzecz szybkiego opuszczenia lodu. Całe szczęście w lesie jest ok -3 i lód nawet nie zaskrzypiał. 200M dalej wyjeżdżam na.. autostradę.

Przejeżdżam w poprzek placu budowy i jadę leśną drogą, która niestety jest totalnie rozjechana przez sprzęt budowlany. Skręcam w las by dojechać do kolejnej rozjechanej drogi. Jadę kawałek i dojeżdżam do granicy lasu. Niedaleko zaczyna się asfalt, a postanowiłem go dzisiaj omijać. Zawracam i zastanawiam sie gdzie skręcić, bo wygląda na to że wszystkie drogi w pobliżu budowanej autostrady są totalnie rozjeżdżone. Chwila dekoncentracji, lód w koleinie i zaliczam drugie przyziemienie. Tym razem lot przez kierownice i ciężar przyjęty na nadgarstki. OK. Trzeba będzie w takich warunkach pomyśleć o okolcowaniu. Wjeżdżam w pierwszą nierozjeżdżoną przecinkę. Teren tu jednak jest podmokły i pod kołami trzaskają zamarznięte kałuże. Dojeżdżam ro sporego leśnego rozlewiska.


Niestety lekko tylko zmrożonego. Na oko do pokonania 50m, a w poprzek płynie sobie strumyk. Źródełko termalne, czy co? Zawracać nie zamierzam. Więc z wolna przejeżdżam. Obyło się bez podpórki więc jestem suchy. Przecinka skręca i doprowadza mnie do... autostrady. F..ck. Zawracam i skręcam w ledwo widoczną leśna drogę, zrobioną podczas wyrębu. Droga to dwie koleiny więc jadę z wypiętymi spd. Na granicy lasu wjeżdżam w głęboką koleinę. Jadę zbyt wolno by ją przejechać i chcę się podeprzeć nogą. But okazuje się przypięty więc zaliczam kuriozalną 3 wywrotkę tego dnia. To już przestało być śmieszne. Zwykle zaliczam tyle w sezonie. Jestem po 30km w terenie wiec czas chwilę odsapnąć i zastanowić się na spokojnie jak ominąć asfalty i budowę autostrady jak też oddalić się od rozjeżdżonych leśnych przecinek. Na dodatek mam wrażenie że zgubiłem się w tym zagajniku. Tak naprawdę nie wiem dokładnie gdzie się znajduję. Skręcałem tyle razy że nie jestem w stanie określić swojego położenia nawet w przybliżeniu. Picie zamarzło w rurce camela, jest szaro i coraz chłodniej. Obieram azymut i jadę przez pole. Dojeżdżam do wsi Piaski i po raz ostatni przejeżdżam w poprzek autostrady.


Uff. Te 13km offroadu kosztowało mnie mnóstwo siły i 1,5h. Dalej można powiedzieć że było już z górki. Rozjeżdżenie leśnych duktów nie dawało się mocno we znaki, z grubsza znajoma droga doprowadza mnie do odcinka asfaltu którym muszę dojechać do domu. Ostatnie 5km pod wiatr, a temp spadła do -5.
Dystans zamykam w 50km, ale czuję się zmęczony jak nigdy. Nogi mam zmęczone bardziej niż na maratonie czy długodystansowym rajdzie na orientację. Po 3 glebach nie mam śladu ale zakwasy w nogach takie jakich nie pamiętam.




  • DST 47.26km
  • Teren 37.00km
  • Czas 02:29
  • VAVG 19.03km/h
  • VMAX 42.61km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • HRmax 174 ( 99%)
  • HRavg 136 ( 77%)
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Xenon
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogoń po leśnych ścieżkach.

Sobota, 12 lutego 2011 · dodano: 12.02.2011 | Komentarze 0

Spóźniłem się trochę na punk zborny więc musiałem gonić chłopaków. Wiało więc prawdopodobnie śmigali po Puszczy Bolimowskiej. Niestety chitrusy pojechali zupełnie inną trasą niż myślałem i chyba dlatego ich nie dogoniłem :)




  • DST 37.00km
  • Teren 37.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 14.23km/h
  • VMAX 30.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 179 (102%)
  • HRavg 136 ( 77%)
  • Podjazdy 307m
  • Sprzęt Xenon
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mazovia Northtec MTB zimą - KARCZEW

Niedziela, 6 lutego 2011 · dodano: 09.02.2011 | Komentarze 0

Ten maraton pokazał mi moje miejsce w szeregu. To mój pierwszy start w maratonie od ponad 3 lat. Mimo że to edycja zimowa, śniegu brak, ziemia nie jest zmarznięta a temp wynosi ok 3stC.
Dojazd opóźniony (podobno planowo) a musimy dokonać wpłaty i odebrać numery.
W efekcie wpadamy na start w momencie gdy ruszają pierwsze sektory.
Startuję z końca 10 sektora. Za mną już tylko Hobby.
Początek lekko, ale wyprzedzam tych którzy przyjechali pogadać. Przez pierwsze 10km jazda za kimś jest za wolna, ale wyprzedzanie (często poza trasą) rozgrzewa mnie do tego stopnia że zaczynam się gotować. Krótki postój na zdjęcie wierzchniej warstwy i ponowne wyprzedzanie części już wcześniej wyprzedzonych. Do rozjazdu mega/fit jestem już tak wymęczony że zastanawiam się nad wyborem :).
Jazda dodatkowo nie leży mi przez zagęszczenie korzeni. Mam zbyt mocno napompowane opony, a mój crossowy amorek w zasadzie nie pracuje. To mnie deprymuje bardziej niż słaba kondycja. Nieustanne "kopanie" w tyłek odbiera mi całą radochę z jazdy. Nie pomagają też opony (black jack) które nieźle się spisują na sypkim podłożu ale dzisiaj są całe oblepione i jakakolwiek próba przyspieszenia wymaga wykrzesania sporej energii. ECh, kiepskiej baletnicy to i rąbek u spódnicy :). Przestaję walczyć i jadę sobie za kimś spokojnie. I tak omijamy skręt na trasie i jedziemy przez jakieś kałuże. Do czasu aż gość nurkuje w jednej z nich. orientuję się że coś jest nie halo z trasą i zawracam. Dalej jeszcze zaliczam przemoczenie butów i docieram kiedyś tam na metę.
Zdegustowany i zniesmaczony. Formą, korzeniami i w ogóle. Na laury nie liczyłem, chciałem sobie przyjemnie pojeździć. Jakoś fanu zabrakło.


Kategoria Imprezy